Argentyna – osiemdziesiąty szósty dzień wyprawy

Dziś dzień pełen wrażeń. Pojechaliśmy zobaczyć stary ekspres patagoński. Robi wrażenie. Ciuchcia na parę, w środku grzeje się wielki piec, pełen ognia. Para bucha. Wszystkie wagony drewniane, drewniane ściany, drewniana podłoga, w środku drewniane ławki. O 10.00 pociąg rusza na dwugodzinny tour. My nie jedziemy. Mamy inne plany.

La Trochita
La Trochita

Kolej nosi nazwę La Trochita i funkcjonuje od 1945 roku

SONY DSC

Ruszamy w stronę Trevelin. To osada założona przez Walijczyków. Walijczycy pod koniec XIX i w XX wieku zaczęli emigrować do Argentyny, a szczególnie do prowincji del Chubut, ponieważ chcieli zachować swoją odrębność kulturową od Anglików. Tak powstały miasta Puerto Madryn, Trelew, Rawson na wybrzeżu wschodnim, a na zachodzie prowincji del Chubut miasta Esquel oraz Trevelin.

SONY DSC

Trevelin oznacza po walijsku wioskę młynu (velin – młyn), albo może młyńska wioska. Jest zatem rzeczą oczywistą, że młyn musi być. Młyn, a jakże jest, zabytkowy, oglądamy go i oczom nie wierzymy. Do młyńskiego koła na drewnianej konstrukcji poprowadzona jest woda z niewielkiej rzeczki, do tego młyńskie koło, tak wyważone, że może go uruchomić kubek wody.Właściciel – wnuk założyciela tego młynu i później współwłaściciela korporacji młynów w prowincji del Chubut oprowadza z dumą po zabytkowym młynie, pokazuje starodawne urządzenia do mielenia i przesiewania mąki ciągle działające.Opowiada mnóstwo historii o swojej rodzinie, o młynie, o tworzeniu się kolonii walijskich w Argentynie. Dużo, dużo ciekawych informacji. Jesteśmy pod dużym wrażeniem tej wycieczki.

SONY DSC

Wcześniej jeszcze odwiedzamy magiczne miejsce. To wodospady Nant y Fall. Wodospady mają w sobie coś tajemniczego, a jednocześnie spektakularnego. Ten położony jest na skraju wielkiej doliny, jadąc do niego mijamy urwiste skarpy. Co prawda otoczone drzewami, ale przez 3 kilometry widzimy jedynie czubki drzew, także dolina jest naprawdę ogromna.

SONY DSC

Na miejscu są specjalnie ogrodzone drewniane tarasy, z których patrzymy na wodospady, a jest ich trzy, zaczyna się od mniejszego (Salto la Petisa), poprzez średni (Salto las Mellizas) i największy (Salto la Larga). Widok na góry i całą okolicę jest bajeczny. Jak już wcześniej pisaliśmy, widoki natury i przyrody są w Argentynie nie do opisania. Po prostu brakuje słów na potęgę i niesamowitość tworów natury w tym kraju.

SONY DSC

Późnym popołudniem wracamy do Esquel. Decydujemy, że nic dziś nie gotujemy, tylko zajedziemy na małą pizzę. Miejsce w którym jemy, (Don Chiquino), ma ciekawy klimat, dużo pamiątkowych tablic, zdjęć. To co nam się podoba w Argentynie, to takie utożsamianie się ze swoimi przodkami, pamięć o nich, trzymanie się tradycji, jednocześnie wszyscy podkreślają, ze są Argentyńczykami. Owszem, potomkami emigrantów określonych narodowości, ale są Argentyńczykami. To już trzecie czy czwarte niekiedy pokolenie urodzone w Ameryce Południowej.Wieczorem odpowietrzanie tylnego hamulca w jednym z motocykli. Coś się zapowietrzył. Niestety nie wzięliśmy nic na dolewki i musimy sobie radzić co chwilę dolewając do zbiorniczka wyrównawczego płyn spuszczony z układu w czasie odpowietrzania. Po jeździe argentyńskimi drogami co chwilę trzeba coś dokręcać i kontrolować. Wibracje powstałe podczas jazdy powodują, że różne elementy się odkręcają. Dziś na przykład okazało się, że korek wlewu płynu chłodzącego się odkręcił i leżał sobie pod plastikową osłoną. Dobrze, że nie spadł i nie zgubił się ….

SONY DSC