Boliwia – Dzień 283

Dzień dwieście osiemdziesiąty trzeci  03.07.2019

Dziś od rana miał być ponownie dzień techniczny. I właściwie był, ale nieco później się zaczął. Po pierwsze słońce na moim „stanowisku pracy” świeci trochę później, a w cieniu na tej wysokości jest dosyć zimno. Nie zapominajmy, że tu trwa obecnie zima. A około 3000 m n.p.m tez robi swoje. Tak więc poranek po śniadaniu zaczęliśmy od zakupów. Mieszkamy właściwie w centrum miasta. Obok głównego placu. Na rynek, a właściwie Market, bo tak to się tu nazywa mamy 5 minut spaceru.

Chyba jeszcze nie pisaliśmy nic o samym mieście gdzie jesteśmy. Tupiza liczy około 25.000 mieszkańców. Leży na samym południu Boliwii, około 80 km na północ od granicy z Argentyną. Miasto nie ma za wiele przemysłu, żeby nie powiedzieć, że właściwie żadnego. Mieszkańcy pracują z reguły w rolnictwie na przyległych terenach. Od jakiegoś czasu rośnie też znaczenie turystyki w mieście. Z rozmów z ludźmi wynika, że powstały nowe hoteliki, restauracyjki i agencje turystyczne oferujące wyjazdy na Salar de Uyuni, do parków krajobrazowych, czy Tarjia gdzie produkuje się wino.

dav

Po zakupach czas na małe gotowanie obiadu. A po nim zabieram się za kolejny etap przeglądu Defendera. Odkręcam i sprawdzam turbinę, ponieważ zauważyłem małą kroplę oleju na wężu. Ale wygląda, że wszystko jest w normie i nic nie zmieniło się w jej działaniu od ostatniej kontroli w Patagonii. Następnie po kolei podnoszę każde koło i sprawdzam stan łożysk. Niestety okazuje się, że tylko jedno jest dobrze. Pozostałe wymagają zdjęcia i regulacji luzu. I najprawdopodobniej prawe przednie będzie wymagało wymiany. Bo ostatnia regulacja w San Rafael w Argentynie wykazała, że będzie już pomału się kończyć… Całe szczęście mamy chyba 3 takie komplety łożysk w zapasie. A sdrgorsza wiadomość, to taka, że zapowiada się robota na kolejne dni… Potem jeszcze na koniec, bo słońce już zachodzi, smaruje wszystkie wały napędowe.

dav

Ponownie pod wieczór idziemy kupić trochę owoców i kapustę. A następnie moja piękniejsza połowa zabiera sie za gotowanie, a ja idę odpoczywać… i pisać bloga… 🙂