Ekwador Dzień 482

Dzień czterysta osiemdziesiąty drugi – 18. 01.2020

Dziś katastroficzny dzień. Cały dzień, nie tak, że tylko pół. Cały dzień wszystko się pieprzyło, gdzie by ręki nie przyłożyć. Po pierwsze poranek zaczął się deszczem i mgłą, wypiliśmy kawę w aucie poszliśmy do pomieszczenia, takiego pseudo refugio, w którym spali rowerzyści i wspólnie tą kawę wypiliśmy. Potem chcieliśmy jechać, ale niestety auto nie zapaliło…..
Krzysiek zaczął rozbierać wszystko. Co za niespodzianka, tak z nienacka nas wzięło i podniosło ciśnienie, męskiej zwłaszcza części. Z początku pewny łatwości znalezienia przyczyny, rozkręciłem wszystkie osłony przy stacyjce, aby jak myślałem poprawić poluzowane lub spadnięte kable i wszystko będzie ok, tak już kiedyś mieliśmy…

aaaaa058

Jednak tak się nie stało. Auto co jakiś czas zapalało, a potem znowu nie chciało. I tak zeszło 4 godziny w rosnącej mgle i mżawce.

aaaaa056

Przy okazji tej operacji urwał się zawias maski, co nie wróżyło nic dobrego.

aaaaa057

Koło południa postanowiliśmy odpalić auto na krótko i zjechać z tej wysokości, która była męcząca i aby mieć szansę na lepszą pogodę. Wybraliśmy krótszą drogę na skróty do Tulcan.

aaaaa060

Wiele informacji mówiło, że potrzebne jest tam auto 4×4 a jako, że takie posiadamy, decyzja była jednoznaczna. Niestety deszcz się wzmógł. Miejscami było dużo błota i ogromne koleiny wypełnione wodą. Co jakiś czas auto uderzało o wystające konary i kamienie napędzając nam niezłego stresu.

aaaaa063

Na którymś z ogromnych przechyłów coś mocno chrupnęło. Okazało się później że uszkodziło się tylne zawieszenie. Nie jest tak strasznie jednak, jak było słychać.

aaaaa064
Sprężyna siedziała na swoim miejscu, poduszka nie pękła. Jeden z elementów wyskoczył „tylko” ze swojego miejsca. W żółwim tempie dojechaliśmy ostatnie kilkanaście kilometrów do asfaltu, oszczędzając zawieszenie.

aaaaa067

Udaliśmy się do miasta, licząc na nocleg u Franciszkanów. Niestety tym razem nie poszło po naszej myśli. W klasztorze było jakieś zamieszanie, jacyś goście. Postanowiliśmy więc jechać bliżej granicy
na zwykły parking dla ciężarówek. Tam w gęstniejącym mroku udaje nam się naprawić zawieszenie. Okazało się że nic nie pękło w środku i tym razem mieliśmy szczęście. Auto po całym dniu jakby ożyło.
Rozrusznik zaczął znowu działać. Przy pomocy internetowych znajomych z forum Lanklinika udało nam się zlokalizować możliwą przyczynę (przekaźnik sterujący uruchamianiem rozrusznika). Być może z wilgoci, ze starości, czy po prostu złośliwości…,  nie działał ten przekaźnik. Na razie znowu działa. Zobaczymy jak długo…

aaaaa068
Parking pomiędzy ciężarówkami pomimo, że wygląda nieciekawie okazał się być cichym i spokojnym miejscem z hordą przyjaznych psów, biegających dookoła. Toaleta trochę woła o pomstę do nieba. Zastawiona blachą zamiast drzwi, które przytrzymywane są przez cegłę.

Wkrótce opuścimy Ekwador. Ale zobacz, co rekomendujemy, jako TOP 5 do zobaczenia w Ekwadorze.

5 powodów DLACZEGO WARTO odwiedzić EKWADOR

————————