Podróżowanie i poznawanie nowych kultur, krain, obyczajów i smaków jest bez wątpienia bardzo pouczające. Kiedy dawno temu przygotowywałem się do mojej ogromnej i pierwszej w życiu wyprawy za ocean, nieznane kraje i nowe czekające mnie przygody trochę mnie stresowały. Nie wiedziałem czego się spodziewać i co mnie czeka na odległym krańcu świata w Ameryce Południowej. Bo to właśnie tam, do kolebki ziemniaka ciągnęły mnie moje myśli. Chciałem poznać miejsca skąd pochodzi moja rodzina. To właśnie z terenów dzisiejszego Peru i Boliwii, z okolic legendarnego jeziora Titicaca przywędrowały do nas wraz, z odkryciem dla zachodniej cywilizacji sadzonki ziemniaków. Chyba jeszcze nikt wtedy nie spodziewał się, że tak mocno wryją się i zakorzenią w europejską kulturę i tradycje kulinarną. Śmiem twierdzić, że ziemniak jest najbardziej rozpoznawalnym, lubianym i pożądanym warzywem…
Kiedy byłem bardzo młody z perspektywy mojej małej miejscowości na Pomorzu świat wydawał mi się taki daleki i niedostępny. Wyruszyłem do Ameryki Południowej statkiem… Już sama ta część podróży trwająca ponad miesiąc była ekscytującym doświadczeniem.
Patagonia
Potem w czasie wyprawy, z każdym kilometrem pokonanym drogami i bezdrożami Ameryki Południowej moje doświadczenie podróżnicze rosło. Uczyłem się języka hiszpańskiego, który ułatwiał mi w późniejszym czasie komunikację i nawiązywanie znajomości z mieszkańcami odwiedzanych krajów. Miałem okazję nacieszyć moje oczy wieloma pięknymi widokami andyjskich gór, patagońskich lasów i lodowcowych jezior Argentyny czy Chile. Pamiętam jak już wtedy gdy pierwszy raz zobaczyłem znajomą mi roślinę, zaskoczył mnie surrealistyczny widok ogromnych pól ziemniaczanych poprzedzielanych barierami z drzew, które zapobiegają wyjaławianiu gleby wulkanicznej w północnej części Patagonii argentyńskiej. Widok z kilkuset metrowej wysokości na ogromne kręgi z systemami nawadniania ziemniaków, zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Nie spodziewałem się takiego ogromu i rozmiaru upraw ziemniaka w tej części kontynentu. Wydawać by się mogło, że tak dzikiego i nieprzyjaznego rejonu Patagonii człowiek nie jest w stanie zaadaptować do potrzeb produkcji roślin, a jednak…
Spędziłem w tym miejscu kilka tygodni przyglądając się technologii uprawy ziemniaków i produkcji nowych, odpornych na wirusa odmian sadzonek. Zaprzyjaźniłem z właścicielem i poznałem niesamowitą historię kilkudziesięciu lat w którym to czasie zasadził i zbudował właściwie mały mikroklimat, zdolny do zapewnienia ziemniakom i innym warzywom możliwość do wzrostu. Carlos poza tym jest typowym Gaucho (kowboj), z którym miałem okazję polować ze strzelbą na dzika, buszującego w okolicach jednego z pól uprawnych… Był to fascynujący czas, który był dopiero przygrywką przed czekającymi mnie niespodziankami w kolejnych miesiącach…
Chile
Chilijskie południe, a dokładnie wyspa Chiloe ma podobny klimat i krajobraz do Szkocji. Mnóstwo wzgórz, lesistych rejonów, nie kończące się wybrzeża, często skaliste, nadają jej magiczny wymiar. Poza atrakcjami wzrokowymi kolejną niespodzianką było dla mnie spotkanie ogromnej ilości upraw ziemniaków. Najczęściej była to tak zwana tutaj popularnie „Papa Blanca”. Bulwy tej odmiany są wyjątkowo dorodne, a tak naprawdę jak na nasze standardy gigantyczne. Poukładane w równiutkie rzędy w workach na polu na tle Andów wyglądały cudownie! A podczas transportu z pól widziałem taki oto obrazek! Widać, że dobry ziemniak musi trochę ważyć 😉
Po dotarciu do Peru oczywiście musiałem, po prostu musiałem wdrapać się na słynne Machu Picchu, siedzibę Inków. Jest to jedno z miejsc na naszym globie, które może zahipnotyzować swoją magią, tajemniczą historią i ogromem budowli w ekstremalnych warunkach. kilka godzin przechadzania się uliczkami tego mitycznego już miasta Inków dało mi sporo energii do kolejnych podbojów!
Na dachu świata…
Ziemniaki oczywiście są podobnie jak w Polsce i Europie również w wielu krajach Ameryki Południowej niezwykle popularne. Co prawda nie spotkałem potrawy w której spożywałoby się bulwy gotowane i podawane jak w naszym kraju z wieloma rodzajami mięs, czy sałatek. To chyba jest jednak typowo polskie zastosowanie tej rośliny.
Ziemniaka traktuje się tu bardziej jako coś w rodzaju sałatki czy urozmaicenia menu. Wydaje mi się również, że traktowane są z większą uwagą i zachowaniem należytego szacunku. Dlatego też sposobów na podanie i wyeksponowanie smaku ziemniaka mieszkańcy Ameryki Południowej znają niezliczone ilości.
Więcej o historii ziemniaka i pierwszym kontakcie Europejczyków przeczytacie w jednym z poprzednich wpisów:
ludziepodrozuja.pl/pierwszy-kontakt-europejczykow-z-ziemniakami/
W kolejnych tygodniach i miesiącach mojej podróży w Boliwii i Peru spotkałem się z niezwykłym i bardzo starym sposobem umożliwiającym przygotowanie ziemniaka do bardzo długiego przechowywania. Zawędrowałem wtedy na ogromne wysokości, około 4000 m n.p.m boliwijskiego Altiplano. Klimat jest tu surowy, tlenu w powietrzu bardzo mało, przez co miałem trudności z kondycją i oddychaniem.
Jednak mieszkańcy przystosowali się do życia w tych warunkach i znaleźli wiele metod na konserwację żywności. Jedną z nich jest sposób na „obróbkę” ziemniaka. Sięga wielu setek, a może i tysięcy lat tradycji i jest ściśle związany z Inkami, mieszkańcami Ameryki Południowej. Jest to tak zwane Chuno. Możecie o tym przeczytać więcej w moim poprzednim artykule:
Boliwia i Peru
Zajadałem się również w późniejszym okresie wieloma rodzajami przepysznych potrawek i zup gotowanych przez lokalne kobiety. Najlepiej smakują ona w zwykłych przydrożnych barach, często usytuowanych na drogach. Próbowanie niektórych potraw było niesamowicie emocjonujące. Egzotyczne smaki, pomimo że w dużej części potraw przyrządzone były ze znanych mi i swojskich składników dawały mojemu podniebieniu kolejne doznania. Dla takich właśnie chwil, kiedy to obcujesz namacalnie z kulturą, obyczajami i smakami warto wyjść ze swojej „strefy komfortu” i wyruszyć w wielki świat.
Najmilej i równocześnie najbardziej emocjonująco wspominam spotkania z ludźmi, którzy gościli mnie w swoich domach, w swoich kuchniach… Miałem okazję próbować smaków i zaznać sympatycznych przyjaźni. To one są bazą do wspomnień i osią mojej podróży. Gdyby nie to byłaby ona zdecydowanie płytsza i nie dotknęła by tak wielu różnych zagadnień. Przez te spotkania poznałem i wniknąłem bardziej w kulturę poszczególnych rejonów i kultur, jakże różnych i fascynujących w każdym z rejonów Ameryki Południowej.
Kolejne kilometry drogi na północ, mijanie następnych wiosek i zmieniające się krajobrazy zbliżały mnie nieuchronnie do równika. Ta niewidzialna linia wytyczona przez kartografów na naszym globie „dorobiła” się swojego monumentu w północnym Ekwadorze. Jest niewątpliwie miejscem wartym odwiedzenia. Chociażby ze względu na możliwość poznania kilku ciekawych faktów z historii właśnie kartografii. Ekwador szczyci się niezmiernie mocno urozmaiconymi warunkami geograficznymi. Znajduje się tu wulkan którego wierzchołek uznawany jest za odległy najdalej od środka ziemi punkt na naszym globie, z powodu położenia najbliżej równika. Nie lada wyzwaniem było dla mnie zmierzenie się z podejściem w kilka miejsc w wysokich górach. Jednak widoki i zapach rekompensowały mi cały trud wspinaczki…
Swoja podróż zakończyłem w Kolumbii. Na karaibskiej plaży pełnej pięknych i wysokich palm i w obfitości owoców tropikalnych. Myślę, że ostatni rok, a nawet trochę więcej był niesamowitą przygodą i dziękuję przyjaciołom dzięki którym mogłem odbyć i przeżyć moją wyprawę. Życzę każdemu kto tylko ma okazję, aby odwiedził przynajmniej któryś z krajów Ameryki Południowej. Na pewno się nie zawiedzie…!
Po całym intensywnym okresie poznawania świata i odnalezieniu moich korzeni w Ameryce Południowej, dobrze jest wrócić do mojej rodziny i cieszyć się znajomymi widokami polskich pól 😉
Dziękuję firmie Europlant która ma najlepsze sadzeniaki, za umożliwienie zrealizowania moich marzeń.
———————————-