Battambang przywitał nas porannym deszczem. Padało również w nocy, ulice były całe mokre, a z nieba sączyła się wilgoć. Około 11 w miarę się wypogodziło. Wynajęliśmy spod hotelu tuk tuka. Nie stanowi to żadnego problemu. Pod każdym hotelem, na każdym rogu stoją owe pojazdy. Wynegocjowaliśmy 15 dolarów za podróż do Banana Temple, a wcześniej chcieliśmy zobaczyć bambusowy pociąg.
Pol Pot nakazał rozebrać tory podczas swego panowania.W ogóle facet miał dziwne pomysły. Miejscowi, z potrzeby chwili wymyślili ten pociąg, by przewozić wykorzystując pozostałości torów, towary z jednego miejsca do drugiego. Bambusowy pociąg to konstrukcja przedziwna i jedyna w swoim rodzaju, poruszająca się na resztkach torów, które pozostały z czasów, gdy pociągi między Phnom Phen i Battambang kursowały. Jest to niewielka platforma zbudowana z bambusa na podpórkach metalowych, które podtrzymują oś z małymi kołami. Całość konstrukcji napędza mały silnik (od motoroweru czy kosiarki) dociskany przez prowadzącego pociąg „maszynistę” do koła pasowego osi (cokolwiek to znaczy) (patrz: zdjęcie). Gdy pociągi jadące z przeciwnych stron spotykają się, jeden jest rozbierany w ekspresowym tempie.
Banana Temple to świątynia z X wieku, ma podobne ułożenie jak Angkor Wat, jak twierdzą miejscowi była inspiracją dla tej budowy. Świątynia wznosi się na szczycie wzgórza, skąd rozpościera się imponujący widok na okoliczne równiny. Prowadzą do niej strome, kamienne schody, i 328 stopni. Po obu stronach schodów umocowane są swoiste balustrady, przypominające kształtem węża, zwieńczone siedmioma głowami. Wdrapujemy się o własnych siłach. Bogu dzięki, czy też Buddzie dzięki, nie pada, a temperatura jest znośna, nieco powyżej 20 stopni Celsjusza. Dyszenie nasze przez 5 minut zakłóca spokój tego miejsca. Zrzucilibyśmy wszystko na karb wieku, ale i młodzi ludzie wspinają się obok – też dyszą. Nie jest z nami tak źle.
Ruiny świątyni mocno zniszczone,tradycyjny khmerski styl. Widzimy wiele tabliczek z napisem „danger”. Jedna z wież w połowie odpadła i nienaturalnie, wbrew prawom fizyki trzyma się kamień na kamieniu. Wewnątrz głównej wieży postawiony jest posąg Buddy do którego modlą się okoliczni mieszkańcy (chyba).
W drodze powrotnej znowu złapał nas deszcz. Wracamy do hotelu i ciężko pracujemy nad stroną :).
Wcześniej jednak kolacja… Kambodżański amok…