Przez Atlantyk – dwudziesty trzeci dzień wyprawy

No to witamy w Nowym Roku. Na statku wszyscy są w pracy, więc ani wczoraj ani dzisiaj nie ma specjalnych okazji, by załoga mogła świętować. W zasadzie dzisiaj tylko śniadanie było normalne, czyli kaweczka, słodka bułeczka z dżemem.

Ale za to obiad – opóźniony. Teoretycznie miał być na 12.00, punktualnie o tej godzinie syrena zawyła, ale gdy zjawiliśmy się przed mesą, okazało się że kucharz jeszcze pół godziny potrzebuje.

SONY DSC

Tak więc dokładnie o 12.30 rozpoczął się noworoczny obiad. Na przystawkę podano cocktail z krewetek,  zarówno to danie, jak i później to wszystko co podawano,  mojej drugiej połowie się nie podobało.Koktajl z krewetek był tylko preludium do następnej serii dań z owocami morza. Tak więc kolejno: ośmiornica na grzance, risotto z owocami morza, krewetki po meksykańsku  i kalmary w marynacie.

SONY DSC
SONY DSC

Po prostu znowu uczta dla zmysłów, oczywiście pod warunkiem, że się lubi krewetki, kalmary, ośmiornice i inne frutti di mare.

Zatem mój mąż brnął przez obiad wytrwale, połykając niektóre potrawy, przebierając, odkrawając nóżki ośmiornic czy krewetek. Udało mu się co poniektóre bez smakowania przełknąć, by zapełnić żołądek.

SONY DSC

Kolacja dziś została zapowiedziana na 20.00, także teraz mamy spokojny czas na kawę, ciasto panettone i relaks. My naturalnie pracujemy, przygotowujemy zdjęcia i krótkie filmy.

Na kolację mój przyjaciel Salvadore spełnił moje marzenie, które wypowiedziałam dosłownie dzień wcześniej (oczywiście nie informując go o tym). Marzenia mają to do siebie, że się spełniają, wiec oprócz fantastycznego wyboru serów, które były na kolację (obok makaronu oczywiście), na deser zaserwowano nam lody. Przyjemność była nieziemska.