Argentyna – sto siedemdziesiąty dzień wyprawy

Dwa dni z Alejandrem i Lilianą minęły miło. Bardzo miło. To przesympatyczni, otwarci ludzie. Bardzo przyjaźni i co ważne, są prawdziwie argentyńscy, czyli bardzo, bardzo pomocni i tacy bezproblemowi. Na wszystko „no hay problema”, i po prostu załatwiają spokojnie, co trzeba załatwić.

Niestety czas ruszać dalej do wodospadów Iguazu. Naprawione motocykle już czekają gotowe od wczoraj. Robię jeszcze rano małą jazdę próbną, aby sprawdzić czy wszystko działa prawidłowo. Jest OK. Żegnamy się ponownie z tak przemiłą rodziną, która bezinteresownie przyjęła nas pod swój dach i udzieliła tak szerokiej pomocy. Dziękujemy im za to! Kierujemy się najpierw drogą numer 9 w kierunku Zarate, a potem na północ. Ten odcinek jest nam już znany z podroży z przed kilku miesięcy w odwrotnym kierunku. Fajnie jest tak jechać poznaną wcześniej trasą, której mieliśmy już nie zobaczyć.

SONY DSC

Mijamy parę autostradowych bramek, ale tutaj już motocykle nie płacą, tylko za autostradę w Buenos Aires. Poza stolicą przejeżdżamy bokiem. Ulga.

Pogoda początkowo bardzo ładna lekko się psuje. Przejeżdżamy przez gęste mgły. Jest spory ruch na drodze. Całe szczęście po kilkudziesięciu kilometrach mgły opadają i jest już dobrze. Chociaż nie do końca….Byłoby dobrze gdyby na naszej drodze nie stanęła kontrola policji. W szczerym polu, kilkadziesiąt kilometrów za Zarate. Do tej pory jakoś nas ten zaszczyt omijał. Tylko raz, nie licząc odpraw granicznych, mieliśmy ją w Patagonii. Tym razem wszystko było by dobrze gdyby nie to, że kilka dni temu na jeden z motocykli skończyło się ubezpieczenie. My co prawda zapłaciliśmy je, ale nie mieliśmy jeszcze przy sobie potwierdzenia. Dopiero mieliśmy zamiar je wydrukować. I do tego właśnie przyczepił się pan policjant. Nie pomogły tłumaczenia. Skończyło się na ponad trzy krotnie większym mandacie niż samo ubezpieczenie…   Może i dobrze, że tylko tak. Bo nie wspomnę już, że nasze ubezpieczenie nie jest ważne w Argentynie… Ale od czego jest siła przekonywania…

SONY DSC

W podłamanych nastrojach dojeżdżamy do Concordia. Zatrzymujemy się w hotelu i idziemy na zakupy, oraz wymienić ostatnie dolary które nam zostały. Policjanci zabrali nam spory pliczek z naszego portfela. Musimy się wspomóc i uzupełnić miejscową walutę. Przynajmniej sprawnie znajdujemy punkt wymiany złota gdzie robimy zamianę po korzystnym kursie na peso. Wracamy do hotelu na kolację i zasłużony odpoczynek.

Na dziś została nam jeszcze jedna ważna dla naszej podróży sprawa. Finalizujemy załatwianie powrotu do Europy. Po długich wcześniejszych dyskusjach, analizowaniu różnych opcji dotyczących pytania: „ co zrobić z motocyklami? – 1) Sprzedać, 2) zostawić na rok w Urugwaju,3) zabrać do Polski”, nadszedł czas decyzji.

SONY DSC

Zapłaciliśmy za bilety na statek powrotny do Hamburga. Rejs jest planowany na początek lipca. Będziemy wypływać z Montevideo, tam dokąd przypłynęliśmy. Teraz więc mamy już konkretna datę powrotu i motocykle wrócą z nami. Z jednej strony się cieszymy z powrotu. Z drugiej jednak szkoda… Ale to jeszcze nie koniec przygody z Ameryką Południową… Przed nami miesiąc zwiedzania północnego regionu Argentyny, gdzie mamy nadzieję spotkać wielu Polaków, a co ważniejsze, zobaczyć jedne z najważniejszych miejsc – wodospady Iguazu.