Dzień trzysta trzynasty 02.08.2019
Druga noc w La Paz. Rano spokojnie, bez pośpiechu załatwiamy kilka spraw do których potrzebny jest internet. Kilka wiadomości, zbieramy informacje co do dalszej drogi, no i oczywiście kontaktujemy się z Polską. Trzeba pamiętać, że z powodu różnicy czasu 6 godzin, wszelkie rozmowy z bliskimi musimy wykonać teraz. Potem w Polsce jest już noc, a my zaczynamy właściwy dzień…
Na dziś zaplanowaliśmy bardzo nie duży dystans do przejechania, około 100 km. Zatem po wymeldowaniu się z hotelu i zostawieniu tam auta, idziemy piechotą do wczoraj znalezionej knajpki na obiad. Po drodze wymieniamy jeszcze troszkę pieniędzy na Boliwiano, bo nasz pobyt w Boliwii się przedłuża. Posiłek na 7 piętrze z widokiem na centralny plac i katedrę dodaje smaku jedzeniu. Myślimy jeszcze czy nie zamówić po kawie, jednak decydujemy się na tańszą opcję, czyli sok z pomarańczy wyciskany przez kobiety na placu.
Około 13 robimy jeszcze zakupy w sklepie obok parkingu i niedługo potem w rosnących korkach wyjeżdżamy z miasta w kierunku Peru. Wydostanie się z centrum zajmuje nam sporo czasu, bo nawigacje prowadzi nas nie tam gdzie trzeba… Na dodatek boliwijskie busy doprowadzają człowieka do szału, poruszając się gzygzakiem po trzy pasmowej jezdni, i zajeżdżając wiecznie nam drogę. W ten sposób wyłapują ludzi stojących na poboczach i łapiących swój transport. Pomału zabudowania się kończą i możemy po jakiś czasie spokojnie przyspieszyć. W czasie drogi decydujemy się dojechać do Copacbana, miejscowości nad jeziorem Titicaca na kemping. Chcemy kolejnego dnia spokojnie i bezpiecznie zostawić auto i zwiedzić pobliskie atrakcje…
wersja nr 2…. żeńska…
Wstaliśmy nieśpiesznie rano. Noc była taka sobie, bo znowu problemy z oddychaniem. W końcu śpimy na 3700 mnpm. Nie może być za łatwo. Jemy hotelowe śniadanie, potem wracamy do hotelu i jeszcze troszkę delektujemy się luksusem. W południe idziemy zjeść obiad, do niedrogiej restauracji z pięknym widokiem na katedrę. A później już szybkie zakupy do lodówki i możemy wyjeżdżać. Dziś kierunek Copacabana. Jedziemy nieśpiesznie, przejazd przez La Paz a później przez El Alto to naprawdę koszmar, bo Boliwijczycy jeżdżą nie trzymając się specjalnie zasad ruchu rogowego, często nie patrzą też w lusterka boczne, tylko po prostu wyjeżdżają na drogę lub zmieniają pas. Trochę niebezpiecznie, trochę nerwowo i wkurzająco.
O 17 dojeżdżamy do Copacabany. Stajemy na campingu i podłączamy się do prądu. Oczywiście musimy sobie sami zrobić to podłączenie, bo camping nie jest specjalnie do tego przystosowany