Ekwador – Dzień 414

Dzień czterysta czternasty   11.11.2019r

Już chyba pisaliśmy, że życie w podróży przynosi różne niespodzianki. Oczywiście należy być otwartym na wszystko i nie zamykać sobie wszelakich możliwości. Nasz pobyt w Valladolid z dnia na dzień przedłuża się i przynosi nowe ciekawe propozycje… Dziś na przykład ruszamy do miejscowości Guayzimi. To położona około 250 kilometrów na północny – wschód wioska w prowincji Zamora Chinchipe. Miejsce to zlokalizowane na wysokości około 800 m n.p.m oddalone kilkanaście kilometrów od granicy z Peru. Są to tereny bardzo trudne do podróżowania. am zaczyna się ogromny rejon Amazonii, który jest dziki i ciągnie się po sam Atlantyk przez kilka tysięcy kilometrów… Ruszamy zatem zaraz po śniadaniu Defenderem. Nie obywa się bez małego „zgrzytu”, bo słychać lekki pisk z okolic silnika. Okazuje się, że pasek klinowy lekko piszczy. Najprawdopodobniej długo nie używany mocno zawilgotniał i wydaje taki dźwięk. Powinno przestać za jakiś czas jak rozgrzeje się i wyschnie…

nowe009

Po około dwóch godzinach dojeżdżamy do Loja i spotykamy się koło centrum handlowego z Padre Łukaszem. Przyjeżdżają też tam Ojciec Tymon i Ojciec Augustyn, misjonarze z Guayzimi i dwoje młodych wolontariuszy.

sdr dav

Ciekawe spotkanie. Idziemy coś zjeść i poznać się bliżej do pobliskiej knajpki. Decydują się losy dalszego ciągu dnia, ponieważ w Guaizimi potężnie leje od wielu godzin i nie jest pewne, czy uda się tam dojechać…

nowe010

Wiadomości nie są najgorsze i po małych zakupach na kolację w nowym miejscu, ruszamy w dalszą drogę. A trasa jest tu bardzo wymagająca. Drogi okrutnie kręte z mnóstwem podjazdów i zjazdów. Nawet u mnie jako kierującego wywołują lekki ból głowy i delikatne objawy choroby lokomocyjnej 🙂 Ostatnie 30 km jest całkowicie szutrowe i przecina malowniczą dolinę z mnóstwem palm, bananowców i maleńkich wiosek. Wieczór upływa na bliższym poznaniu się i fajnych rozmowach o Indianach, życiu na takiej misji i niewyjaśnionych zjawiskach nadprzyrodzonych…

dav

Dostajemy dwa oddzielne pokoje w nie używanym budynku po siostrach zakonnych. Pojedyncze łóżka miały nas separować na dzisiejszą noc. Jednak ogromna, kilkugodzinna ulewa i przeciekający dach skutkują tym, że ścieśniamy się na jednym i w rytm dudniących tropikalnych kropli deszczu zasypiamy do rana…

————————