Kolumbia – Dzień 570

Dzień pięćset siedemdziesiąty – 15.04.2020

Dziś w nocy, a właściwie nad ranem, a dokładnie o godzinie 5,59 poczułem lekkie wstrząsy. Ziemia zadrżała na kilkanaście sekund. Co prawda niezbyt mocno i gdybym spał w aucie całkiem bym tego nie odczuł. Jednak leżąc na cieniutkim materacu na ziemi w namiocie czułem wyraźnie, że ziemia zadrżała… Okazało się potem w rozmowach z sąsiadami na kampingu, że kilka dni temu również były wstrząsy, jednak ten dzisiejszy był silniejszy od poprzednich i inni też go czuli…

Dziś ponownie dzień gospodarczy. Od rana znowu szlifuję pordzewiałe części bagażnika i maluje, aby zabezpieczyć przed solą z bryzy morskiej na kolejne miesiące. Mam nadzieję, że to coś da. Poza tym Hiszpanie wybierają się z właścicielem kampingu na zakupy do wioski, więc deleguję moja piękniejszą połowę do wyjazdu z nimi, żeby dokupiła trochę owoców.

trze

Ja zajmuje się przez ten czas nie czym innym tylko szlifowaniem… Po chyba prawie 3 godzinach wracają z zakupów. Mamy ponownie jedzenia na grubo ponad tydzień!

aaaaa030 aaaaa032 aaaaa025

Przy okazji zakupów spożywczych prosiłem o kupienie jakiejś plandeki. Brakuje nam kawałka cienia nad naszym obozowiskiem. Co prawda mieli tylko taką na metry i na dodatek z dziurkami. Coś w rodzaju plastikowej siateczki. Jednak po złożeniu na dwa razy i podwieszeniu jej cień jest, super.

—————————–