Dzień trzysta czterdziesty piąty 03.09.2019
Coś to Peru ma w sobie, że nie możemy go jeszcze rozgryść. Nie wiem, czy to duża odmienność, wcześniej odwiedzonych krajów Ameryki Południowej, czy coś innego. Chyba jesteśmy jeszcze za tu krótko, aby to rozstrzygnąć. Musi minąć zdecydowanie więcej czasu. Tak jak to było w Boliwii, że dopiero po prawie 3 miesiącach mogliśmy stwierdzić i zauważyć różnice w poszczególnych regionach kraju. Tak pewnie jest i tym razem, zobaczymy z czasem…
Dziś dzień pożegnań. Po wczorajszym miłym wieczorze, nadszedł czas na rozstanie z Jakubem i Anią. Od samego rana krzątają się koło swojego auta i szykują do zdania auta i ostatniego dnia pobytu w Peru. My jak zwykle spokojnie jemy śniadanie i przyglądamy się oceanowi… Jednak nadchodzi ta chwila i nasze drogi rozdzielają się. My jakąś godzinę po nich także ruszamy w stronę Limy. Jedziemy tam do Cecylii, z która nawiązaliśmy kontakt jakiś czas temu, ale o bliżej tym w następnych wpisach.
Lima wita nas ogromnymi korkami. To wielkie miasto i stolica Peru, rozciąga się na wiele kilometrów kwadratowych. Dobrą godzinę przebijamy się w pobliże centrum, a gdzie jeszcze do końca miasta… Jednak udaje nam się znaleźć wreszcie właściwą ulicę i po kilku minutach wchodzimy do tajemniczego domu Cecylii…
Po południu pakujemy się do wielkich toreb, które kupiliśmy. Życie ma sens… wkrótce spotkanie z rodziną. Samochód przestawiamy do mechanika trzy domy od Cecyli. Tam będzie rezydował przez miesiąc, za jedyne 300 soli…