Peru – Dzień 383

Dzień trzysta osiemdziesiąty trzeci   11.10.2019

Tuż po ósmej rano docieramy do ambasady. Razem z konsulem, który będzie dla nas tłumaczył podczas przesłuchania, jedziemy autem ambasady na posterunek policji Apolo. Tam, ten sam policjant, z którym rozmawialiśmy w poniedziałek, spisuje zeznanie. Zadaje dziwne pytania, typu, czy chce pan adwokata, albo jakie znaki były na ulicy w momencie wypadku, albo na jakim biegu jechałem, czy znam stan zdrowia motocyklisty, który uderzył w nasz samochód. Całość przesłuchania trwa około 2 godzin. Potem idziemy z konsulem coś zjeść i wracamy na spotkanie z rodziną motocyklisty. W Peru jest tak (jak się dziś dowiadujemy), że masz pieniądze – płacisz, nie ważne czy twoja czy nie wina. Ważne że jesteś biały, bogaty (lub bogatszy) i nieważne czyja wina. Dwie strony muszą się dogadać. A jak tu się dogadać, skoro motocyklista wybrał, czy tez go zawieźli do najlepszej (czytaj najdroższej) kliniki w mieście Clinica Ricardo Palma. No i spotykamy się na korytarzu policji z dwójką braci motocyklisty. Mają ze sobą rachunki za operacje i mówią, ze potrzebna jest rehabilitacja. Różne rzeczy mówią, miedzy innymi kłamią, że to nie oni są autorami różnych kalumni w internecie. Kłamią, mówiąc że to prasa jest odpowiedzialna za to co napisała (swoją drogą ciekawe kto udzielał wywiadu.. czyż nie ojciec motocyklisty???)

w każdym razie decydujemy się pojechac do agencji ubezpieczeniowej, wszak mamy ubezpieczenie. Może ono pokryje koszty leczenia. Niestety. Okazuje się że jest piątek, wiec agencja czynna do 14.00 A jest za 5… nic nie załatwimy. .Musimy czekać do poniedziałku… Ręce opadają. Rozmawiamy jeszcze pod agencją RIMAC z dwoma braćmi (lub jeden może być kuzynem… dokładnie trudno to określić). Oni nie NEGUJĄ że nie ma w tym żadnej naszej winy, w tym wypadku. Ale chcą od nas pieniądze. Bo tak. Bo mówią, że w Peru tak jest, że dwie strony partycypują. Co oczywiście w praktyce oznacza, że ich działania noszą znamiona wymuszenia kasy. No tak to trzeba pięknie dyplomatycznie ując, parafrazując swobodnie wypowiedź konsula… Sprawy utknęły w martwym punkcie. W poniedziałek mamy iść do agencji ubezpieczeniowej dokładnie ustalić co to nasze ubezpieczenie obejmuje. Rodzina motocyklisty powiedziała, ze klinika po nr rejestracyjnym auta doszła do tego, że nasze ubezpiecznie (to które kupowaliśmy w Argentynie) nie pokrywa leczenia motocyklisty.  wszystko baardzo skomplikowane i nam się wszystko znowu nie składa. Ufff. kiedy ten koszmar się skończy??? Na domiar złego ta cholerna sytuacja w Ekwadorze nas wkurza strasznie, bo nie możemy tam jechać, nie będziemy ryzykować. Strajki, zamieszki, demonstracje, zamknięte drogi. Wszystko się sypie w tej drugiej części podróży. Za to jakie uczące…