Przez Atlantyk – Dzień 28

Dzień dwudziesty ósmy – 21.10.2018

Każdego dnia ogarniamy się tak samo. Rano wstajemy, jemy śniadanie, potem kawa. Dziś niedziela więc trochę zmiana rytuału.  Po południu siedzimy na basenie. Razem z Isabelle, jej mężem Williem i Harrym pluskamy się w wodzie. Jest  bardzo gorąco, więc taka woda napompowana z oceanu wydaje się być marzeniem.  Dołącza do nas jeszcze Sergey, Chef mate i popijając chłodny złocisty spieniony napój, lekko alkoholowy, moczymy się w słonej wodzie. Rozmowy toczą się oczywiście wokół pieniędzy. Isabelle roztacza przez Sergeyem wspaniałą wizję życia w Szwajcarii, gdzie życie jest drogie, ale bardzo przyjemne. On jej jednak nie dowierza, a jak się dowiaduje że na rowerze nie można jeździć w stanie nietrzeźwym, to w ogóle stwierdza, że to „crazy county” i przestaje wdawać się w dyskusje.

IMG_6976 do strony

Czas mija szybko, a wieczorem mamy kolejny wieczór filmowo-zdjęciowy. Pokazujemy fotografie z kilku naszych wyjazdów, potem jeden film, drugi film, trzeci film. Kolejno z przygotowań Defendera, z poprzedniej wyprawy do Ameryki Południowej, potem przygotowany już film z obecnej pierwszej części wyprawy. Znowu siedzimy w kabinie pierwszego oficera, razem z kapitanem, wpada też na chwilę Krzysiek – starszy mechanik (tak się to nazywa po polsku), a tu na statku Chef Engineer.

do strony 3

Cały czas rozmowy toczą się wokół technicznych spraw. Jak działa sekstans. Sergeyj próbuje mi to wytłumaczyć, ale tak sobie myślę, że nawet po polsku mogłabym mieć trudność, żeby to zrozumieć, a co dopiero po angielsku. Nie zmienia to faktu, że po trzecim piwie i drugim kieliszku wina wydaje mi się, że jestem w stanie wszystko zrozumieć. W każdym razie ogarnęłam swoim umysłem, że kotwica waży około 45-50 ton! A do tego łańcuch na którym się ją spuszcza, ma długość półtora statku. A statek to nie byle co, bo nieco ponad 200 metrów. Czyli kotwica wraz z łańcuchem ma 300 metrów długości. To dużo. Aż trudno to sobie wyobrazić. Ale próbuję…