102 dzień wyprawy
Dzień zaczął się wspaniale. Obudziliśmy się na parkingu Walmartu w Laurel, wyspani, w miarę wypoczęci. Zadowoleni. Wczoraj wieczorna burza i dosyć intensywny, ale chwilowy deszcz nie przeszkodził nam cieszyć się wieczorem i wielką ilością lodów czekoladowych. Rano zebraliśmy się czym prędzej i pojechaliśmy do Cracer Barrel do Bilings. To nasza ulubiona (haha, jedyna znana nam…) śniadaniownia. Uwielbiamy tam przyjść, zamawiamy zwykle jajecznicę i pancaces’y. to nasze ulubione sniadanie, a do tego morze kawy. Czujemy się wtedy wspaniale, jak prawdziwi turyści w amerykańskim stanie. Nie musimy gotować, przygotowywać jedzenia, sprzątać. Jedyne co musimy zrobić to zapłacić 27 USD po skończonym posiłku (powinniśmy też doliczyć 5 USD napiwku).

Szukamy trochę taniego paliwa. Nasze zbiorniki są duże, więc warto poszukać tańszej opcji nalania do pełna. Niestety, aplikacja gas buddy z której korzystamy nie ma dla nas dobrych wieści. Po raz pierwszy wyprowadza nas w pole i wskazuje miejsce, gdzie nie ma stacji!! Obok jest, stacja Hjoliday, ale paliwo po 4,25 USD za galon. Nic to, tankujemy bo szkoda czasu i energii. Na stacji Krzysiek bierze z regału kolejne ulotki i broszurki o atrakcjach regionu i tak oto rodzi się nasz dzisiejszy plan.

Postanawiamy wrócić w kierunku Yellowstone przepiękną drogą nr 212, zwaną też Beartooth Highway (czyli drogą niedźwiedziego zęba). I to był strzał w dziesiątkę. Jedziemy przepiękną, widowiskową drogą, malowniczą, spektakularnie wijącą się w kanionie, o wielu wyjątkowych punktach postojowych, gdzie można podziwiać widoki. Między innymi oglądami właśnie charakterystyczny uskok, zręb skalny, zwany właśnie Beartooth, czyli zębem niedźwiedzim , a także przełęcz z zachodnim szczytem , na wysokości ponad 3 tysiące metrów (10.947 stóp). Śniegu pełna i on po prostu robi robotę. Okazuje się, że można nawet jeszcze pozjeżdżać na nartach…



Robimy wiele zdjęć przy Island Lake, bo naprawdę wspaniałe widoki na jezioro. Od razu po zatrzymaniu jey też wczesny obiad, wczorajszą zupę soczewicową.

Zjeżdżamy z góry coraz nżej i niżej, zachwycając się widokami na gry, rzeki i jeziora, które mijamy po drodze. Dojeżdżamy do małego miasteczka Cooke city, zatrzymujemy się na chwilę. Wchodzimy do vistitor center. To co ciekawe w USA to angażowanie ludzi grubo po 65 roku życia do pracy, czy to w sklepach, czy właśnie w takich punktach jak visitor center (czyli informacji turystycznej).
Już po paru kilometrach przekraczamy kolejną bramę, tym razem północnowschodnią. Wjeżdżamy dosyć późno do parku, ale to jest własne idealna para na zobaczenie zwierząt.

Od razu widzimy łanie, później lisa, który sobie po prostu spaceruje wzdłuż ulicy, a później spełnia się nasze marzenie i widzimy niedźwiedzia. Właściwie to niedźwiedzica, baaaardzo bisko drogi i na dokładkę z dwoma małymi niedźwiadkami. Obserwujemy tą rodzinke i jesteśmy zachwyceni . Kiedy niedźwiedzica znika w zaroślach, jedziemy dalej. Potem już stada bizonów, setki bizonów pasą się na zielonych pastwiskach parku Yellowstone. Przy jednym z takich miejsc znowu zatrzymujemy się na kolację. Jemy chilli z puszki z kukurydzianymi tortillami, obserwując jak zwierzęta podgryzają trawę.
A potem ruszamy już na nocleg w kierunku północnej bramy, podobno jednej z najstarszych, gdzie znajduje się łuk Roosvelta. Piękna, okazała brama wjazdowa do parku.

Zanim jednak wyjedziemy z parku możemy zobaczyć jeszcze jednego niedźwiedzia, którego obserwujemy przez lornetkę, jest całkiem blisko, a za kolejne pół kilometra kolejny niedźwiedź tuż obok drogi pokazał nam się.
Wspaniale. Nie wierzyliśmy do końca, ze tu są niedźwiedzie. Myśleliśmy, że to trochę przereklamowane, że muszą ich być jakieś pojedyncze okazy. A tu taka niespodzianka. W sumie widzieliśmy dziś 5 niedźwiedzi!!!. Fantastyczne móc oglądać je w naturalnych ( w miarę ) warunkach.


Mijamy jeszcze stada łosi. Jest ich naprawdę dużo. POzatym w parku jest mnóstwo futerkowych zwierząt czworonożnych, małych wiewiórek, trochę większych gryzoni podobnych do bobrów.
W sumie zjeździliśmy w parku ponad 600 km, klucząc między różnymi drogami. Tym samym byliśmy z każdej strony parku, na każdej z pięciu dróg wjazdowych.

Śpimy nad Gardiner. Schowani na górze, z pięknym widokiem na naturę. Oglądamy film (nagrodzony w 2022 roku w Cannes „trójkąt smutku”) i rozkoszujemy się wspaniałym dniem, jaki przeżyliśmy.
09.06.2023