Argentyna – siedemdziesiąty ósmy dzień wyprawy

Dziś noc bardzo chłodna. Rano rozpalaliśmy ognisko, żeby się trochę zagrzać. Ale dziś wielki dzień. Jedziemy zobaczyć lodowiec Perito Moreno. Wyruszamy dosyć wcześnie, zaraz po śniadaniu, na które była pyszna jajecznica. Do Parku Narodowego Los Glaciares, żeby zobaczyć lodowiec, jedzie się około 55 kilometrów. Za wejście płacimy po 130 peso od osoby. Wjeżdżamy.Około 30 kilometrów jedziemy wzdłuż jeziora (Lago Argentino). Droga jest bardzo zakręcona, praktycznie nie ma żadnego odcinka prostego, cały czas zakręty. W lewo, w prawo, znowu w lewo i tak cały czas. Jednym słowem raj dla zapalonych motocyklistów. Wcześniej droga prowadziła wzdłuż jeziora (Lago Argentino), w szerokiej dolinie pomiędzy wzgórzami.Dojeżdżamy do parkingu, zostawiamy motocykle i kaski, które spięliśmy stalową linką i zabezpieczyliśmy kłódką. Spokojnie idziemy zobaczyć lodowiec. I już go widać. Zresztą widać go z daleka. W miarę jak się do niego zbliżamy, bliżej i bliżej, robi na nas coraz większe wrażenie. To wielkie pokłady lodu, wysokie na około 60 metrów i szerokie na 5 kilometrów. Czoło lodowca jest bardzo postrzępione. Co jakiś czas słychać huk, grzmot pękających fragmentów lodu, którego duże bloki spadają do wody. Pogoda dziś idealna i w świetle słońca lód jest niebieski, błękitny. Na jego powierzchni widać refleksy światła.

lodowiec Perito Moreno
lodowiec Perito Moreno

Wzdłuż wyznaczonej trasy, wśród wzgórz parku, po przeciwległej stronie jeziora, obchodzimy czoło lodowca. Ukazuje nam się widok z różnych stron.

lodowiec Perito Moreno
lodowiec Perito Moreno

W ciężkich ubraniach motocyklowych i podpinkach które były nam potrzebne na przejazd, nie jest nam komfortowo i wygodnie. Ale uparcie idziemy przez kolejne punkty widokowe, aby Perito Moreno ukazał się nam w całej rozciągłości.Cała trasa widokowa spacerem zajęła nam 3 godziny.  Między wejściem i wyjściem kursuje bus, który podwozi turystów. Gratis.

Lodowiec Perito Moreno
Lodowiec Perito Moreno

Wyjeżdżamy z parku, droga powrotna nie zajmuje nam więcej niż 45 minut. Robimy zakupy. Dziś w menu kolacyjnym jest: cordero i costeleta ancha, czyli argentyńskie przysmaki – baranina i wołowina. Kawałki wybrał dla nas przemiły pan w sklepie mięsnym, podając z grubsza sposób przyrządzania.

Patagońska baranina
Patagońska baranina

Nie odmawiamy sobie po drodze wstąpienia do lodziarni. Kupujemy tradycyjnie czekoladowe, waniliowe i tym razem bananowe. Smak aksamitnych lodów rozpływa się w ustach, choć i tak nie umywają się do tych z Villa Gesell.