Kolumbia Dzień 521

Dzień pięćset dwudziesty pierwszy – 26. 02.2020

Ranek głośny prawie jak wieczór, w końcu stoimy przy samej autostradzie kolumbijskiej… Rozmowy z przemiłym panem ochroniarzem tego punktu serwisowego, gdzie stanęliśmy wczoraj są ciekawym punktem poranka. Oczywiście jemy szybie śniadanie, dziś nie za duże, bo raczej znowu tylko kawa, a dla mocniej głodnych koktajl z banana i awokado z sokiem pomarańczowym… Ochroniarz przynosi nam do spróbowania arece, tutejsze placki z mąki kukurydzianej, wypełnione serem. Dobre. Muszą być dobrze przypieczone na ogniu, wtedy ma to sens. Ale też  i smak.

dav

Dojeżdżamy do Villavicencio. Oczywiście próbujemy ominąć bramki na autostradzie, które jak się później okaże są dosyć drogie, ale jest to po prostu niemożliwe. Niemożliwe, bo ustawili na drodze betonowe blokady… Tak jest i już, musimy zapłacić. Chociaż autostrada przynajmniej jest bardzo ładna, wiele dużych mostów i rozbudowanych tuneli. Widać duże inwestycje. Dojeżdżamy do Villavicencio i widok ludzi z krzyżami na czole nieco nas rozwala. Po chwili jednak wszystko staje się jasne. Dziś Środa Popielcowa. W kościele popiołem zmieszanym z wodą ksiądz i siostra zakonna rysują ludziom wielkie krzyże na czole.

Villavicencio nie robi na nas jakoś szczególnie wrażenia, ale zaraz za miastem w kierunku Restrepo rzesze rozwieszonych na palach części krowich, zwanych mamona, czyli te przy części gdzie znajdują się wymiona, jak nas uświadamia jeden z głównych asadero, czyli osób, które robią, przygotowują to mięso, to część krowy, która uważana jest tu za „świętą” czy też „uświęconą”. Dostajemy małą próbkę mięsa do degustacji…

aaaaa006

Niedaleko ujechaliśmy, a olejny raz zatrzymuje nas policja. Już się przyzwyczailiśmy do tego. Policjanci zwykle zatrzymują nas, pytają skąd jesteśmy, dokąd jedziemy. Takie tam pierdoły. I możemy jechać dalej. Co po niektórzy posuwają się do sprawdzania dokumentów auta, a ostatnio jeden nawet chciał prawo jazdy i ubezpieczenie auta, które oczywiście mamy (SOAT), które kupiliśmy już w Ipiales, zaraz za granicą  którą przekroczyliśmy miedzy Ekwadorem a Kolumbią.

aaaaa031 aaaaa034

Tym razem policjanci poszli na całość i stwierdzili, że będą kontrolować nasze auto. Kazali wysiąść z auta, policjant ubrał rękawiczkę, otworzył szafkę miedzy siedzeniami, podotykał rzeczy w schowku i na półce pasażera. I tyle. Ale byliśmy tak zdziwieni, że aż niepodobne do nas. W każdym razie chwilę to trwało, raczej dlatego, że też byli ciekawscy, ale wytłumaczyli nam, że w Kolumbii policja ma prawo zrobić rewizję w aucie. Ciekawe….

aaaaa043

Wkrótce jedziemy dalej, ale droga wkurza nas dziś bardzo. Co chwila zwężki, prawie cała droga w robotach drogowych. Co chwila się zatrzymujemy, bo wahadło, czekamy aż przejadą auta z naprzeciwka. Potem trochę zmieniamy kierunek i jedziemy w kierunku San Luis De Gaceno, droga znowu jest coraz słabsza, coraz nędzniejsza nawierzchnia. Potem finalnie same roboty drogowe, dużo tuneli w budowie, więc wydaje się niebezpiecznie. Tunele są dosyć długie, czasem w stropie zwisają jakieś kable albo liny? Nie maja oświetlenia i cieknie z góry woda… Ani pół miejsca, żeby stanąć na nocleg. Ostatecznie znajdujemy miejsce przy sztucznym zbiorniku wodnym, który pięknie wygląda na zdjęciach, ale tak naprawdę jest pełen robotników, sprzętu, kurzu, świateł i naświetlaczy. Pytam inżyniera w budce, który pilnuje ciężkiego sprzętu, czy możemy gdzieś się tu przykleić i przenocować. Wskazuje nam niewielkie poszerzenie drogi, tuż przy kapliczce z Maryjką. .gotujemy spagetti (kur**?) i jemy ananasa na deserek. Zmęczeni drogą zasypiamy stosunkowo szybko.

—————————