Dzień sześćset dwudziesty pierwszy – 05.06.2020
Jedne z moich ulubionych owoców tutaj, (poza melonami, papayą, ananasami, małymi mango, arbuzami) to na pewno uchuva. Małe żółte prawie pomarańczowe kuleczki, o średnicy około 4 cm. ukryte w szarej otulince z jakby liści, a raczej już wyschniętych ich pozostałości. Nie wyglądają zbyt okazale, jednak w smaku są rewelacyjne.
Różna jest nazwa tego owocu w poszczególnych krajach. W Kolumbii to uchuva, ale spotyka się też nazwy gulupa, guchuva, alquequenje, alchechenge, alfefengi, alkekengi, farolillos, halicacabo, tomate encarnado, tomate inglés, uva espina de El Cabo, vejiga de perro.
Także do wyboru do koloru… W Niemczech nazywa się to judaskirsche. 😉
Rośnie i owocuje cały rok. Nie rośnie jednak na wybrzeżu kolumbijskim, tylko w trochę chłodniejszych regionach, bardziej na południe, a konkretnie trochę wyżej nadpoziomem morza, jak Cundinamarca, Boyaca czy Antioqua. Uwielbiam ten ich lekko kwaskowaty smak, bo gdzieś w głębi pod cieniutką skórką czai się słodycz.
———————————-