Dzień pięćset szósty – 11. 02.2020
Jak ten czas szybko leci chciałoby się powiedzieć. I coś w tym jest, bo zaledwie wylądowaliśmy w Meksyku, a to przecież już 13 dzień minął. Dziś postanowiliśmy ostatni raz pochodzić po mieście i wstąpić na główny plac. Przy okazji zjeść jeszcze raz hamburgera i jakieś lody. To takie kulinarne pożegnanie ze stolicą Meksyku…
Po drodze moja żona zaciąga mnie do przydrożnej budki i zamawia jeszcze krewetki w jakimś sosie. Niby na ulicy, ale już od kilku dni obserwujemy to miejsce i wygląda na czyste, a produkty na świeże.
Z perspektywy czasu miasto Meksyk mocno nam się „skurczyło”. To znaczy mamy wrażenie, że wszędzie jest w miarę blisko. Sprawia to waśnie metro. Transport ten jest na pewno wybawieniem od korków w tej ogromnej stolicy. Bez niego nie dałoby się normalnie żyć w nim.

—————————–