Argentyna – Dzień 94

Dzień dziewięćdziesiąty czwarty 26.12.2018

NO to w drogę… mieliśmy wyruszyć wcześnie, ale się nie udało (jak to zwykle w Argentynie mało co tutaj jest na czas..). Jedziemy w kierunku Posadas, a tam zostaniemy na noc, by jutro rano przekroczyć granicę z Paragwajem. Żegnamy się z Jarkiem i Pascualem i przez San Vicente, gdzie się zatrzymujemy zmierzamy do Obera.  W San Vicente dopadają mnie ponure wspomnienia. Pies na szczęście jest zamknięty, także spokojnie wchodze na teren parafii. Wypijamy z Padre Jorge małą kawę, jemy kawałeczek kołacza i już po godzinie mkniemy w kierunku Obera. Tuż przed miastem zatrzymujemy się na choripan, kiełbaskę chorizo w bułce. Mały przedobiadnik.

stronaa

W Obera zwiedzamy Jardin de pajaritos, ogród, pięknie położony wśród wielkich drzew i pełnym roślinności trenie.

stronnnn

Ptaków niewiele, do tego jakieś takie zwyczajne” kaczki, kury, koguty, gęsi, ale jest też parę papug, dużo tukanów, niektóre bardzo ładne.

stronka

Z Obera jedziemy w dużym upale do Posadas, gdzie przybywamy tuż po 16.00 Początkowo trochę się martwimy, bo nikogo nie ma w domu.. ale już po 15 minutach szczęście się do nas uśmiecha, przyjeżdża Andrzej i można zacząć imprezę, to znaczy spotkanie. Siedzimy, rozmawiamy, pijemy mate terere (z zimną wodą), Andrzej każe mi ranę posmarować świeżym aloesem (co też robię), jemy pan dulce (podobne do włoskiego panettone ciasto). Później czekają nas już tylko same przyjemne sprawy. Wychodzimy z Andrzejem na miasto, najpierw idziemy jednej pani poświecić negacio (sklepik z warzywami), później idziemy do Borkowskich  (Stany i Sonia). Tam oglądamy świeżo przybyłego na świat (20 grudnia) małego Valentino, wnuka Borkowskich, pijemy mate, jemy ciasto, oglądamy widok z ósmego piętra apartamentowca na Paranę, Posadas i częściowo nawet jak się człowiek uprze to i Encarnacion Paragwajskie zobaczy w oddali.  Dowcipkujemy, rozmawiamy. O 19.00 biegniemy z Padre Andrzejem do Radia. Będzie wywiad z nami. Andrzej prowadzi godzinną audycje. Połowę z niej przeznacza na rozmowę z nami na wizji. Szalona improwizacja, ale wszystko bardzo udane.

48427758_2041555419271872_6973569773804191744_n

Wieczorem kolacja. Zaczynamy tuż po 22. Przychodzą dwie przemiłe kobiety, kuzynki i mąż jednej z nich. Przynoszą empanadas i pastel de chochlo. Padre kupuje cztery wielkie pizze i piwo. Impreza się toczy na całego, romawiamy, opowiadamy i miło mija czas.

Póki co , jeszcze nie koniec atrakcji. O 23 przyjeżdża Stany i wkrótce razem z Sonią i Andrzejem jedziemy na costanerę, na bulwar nadrzeczny, oglądać piękny księżyc, który dziś jest szczególnie widoczny. Obie z Sonia się bardzo polubiłyśmy i świetnie nam mija czas. Jemy lody, naszą ulubioną markę Duomo, czas mija wesoło i bardzo sympatycznie. Po pierwszej trzeba wracać do domu, bo rano wyjazd do Paragwaju. Już się dowiedzieliśmy, ze nie ma co tak rano jechać, jak pierwotnie mieliśmy w planie, tylko najwcześniej około 10.00