Dzień dwieście dwudziesty dziewiąty 10.05.2019
Noc mija całkiem znośnie i zęba prawie wcale nie czułem. Może by tak nie iść do dentysty…. Chyba każdy tak ma, ale rozsądek bierze górę i po kilku nerwowych godzinach przedpołudnia siadam ponownie na fotelu! Chyba nie chcecie, żebym Wam opisywał dokładnie co było dalej!? Suma sumarum po lekkim znieczuleniu, wierceniu itp. Okazało się, że sytuacja jest lepsza niż się wydawało na początku i wystarczy „tylko” założyć głęboką plombę. Co za szczęście, bo już myślałem, że tam spędzę resztę życia… Podniesieni na duchu potoczenie się spraw z zębem jedziemy na pobliskie wzgórze nad miastem obejrzeć widoczki. Potem jeszcze na miejski rynek po owoce i zjeść w ulicznej knajpce jakąś zupkę i ryż z mięskiem za 5 PLN na dwie osoby…
Wieczorem rozpalamy ogień w kominku…