Poniedziałki zwykle są pełne pracy i jest dosyć męcząco. Nie inaczej jest i dziś, bo dużo pracy się na nas zwaliło, dużo tekstów do napisania, ale może dzięki temu, jakoś nam tu życie płynie sensownie i nie mamy poczucia, że totalnie marnotrawimy czas. Rozmawialiśmy z pewnym Polakiem, który na czas kwarantanny utknął w Kartagenie. I doszliśmy do wniosku, że bycie samemu w takim dosyć trudnym czasie pandemii, i nie „skuszenie” się na powrót do domu, do Polski, wymaga naprawdę dużo jakiegoś samozaparcia.
Z drugiej strony, jak ktoś jest sam i go zatrzyma taka pandemia i kwarantanna, to naprawdę można dostać do głowy, jeśli się nie ma codziennych, rytmicznych zajęć. Dużo pomaga, jeśli się jest we dwoje, lub w jakiejś grupie. Znamy takie osoby, które przeczekują tą pandemię, ale są (czy też były) w większej grupie, mają zaplecze finansowe i po prostu czekają, aby móc kontynuować podróż. W sumie tak jak my. Pracujemy, dzięki temu budżet na podróż się już nie uszczupla, jak to było na początku kwarantanny, a do tego wszystkiego mamy takie wrażenie, że czas jakby przyspieszył, że gna jak nienormalny.
Może to i dobrze, bo przybliża nas to do wyjazdu (jeszcze nie zaplanowanego do końca), do podróżowania, do powrotu do naszego ulubionego stylu życia.
Ech.. wróćmy do pracy.. dosyć tej bazgraniny na dziś.

Dzień siedemset dwudziesty dziewiąty – 21.09.2020
————————