Kolumbia – Dzień 772

Rano budzimy się na nowym miejscu lekko nie wyspani. Nie włączaliśmy klimatyzacji, a wiatrak na suficie hałasował mocno i budziłem sie co chwilę. Ciekawe czy tak będzie też potem… Zwijamy nasze rzeczy, gospodarz jeszcze śpi więc zostawiamy klucze na stole i zatrzaskujemy drzwi. Na umówione miejsce u notariusza jest jakieś 5 kilometrów. Dojeżdżamy tam na czas i spotykamy się z naszym agentem. Okazuje się on młodym chłopakiem. Ma już dla nas wydrukowane dokumenty i zajętą kolejkę do notariusza. Na zewnątrz czeka kilkanaście osób, a kolejka wciąż rośnie.

W notarii… Potwierdzamy dokumenty

Okazuje się że on nie wchodzi ze mną załatwić potwierdzenia dokumentów. Odczekuje więc w kolejce, a po wpuszczeniu do środka okazuje się że agent zapomniał wydrukować naszej wizy i pani „wywala” mnie żeby uzupełnić dokumentację! Skąd ja to znam, że Kolumbijczycy są mało obrotni i nie przywiązują wagi do wymaganych procedur.

Finalnie po kilku podejściach mamy wszystkie papiery, które oddajemy agentowi i umawiamy się na poniedziałek na załadunek auta do kontenera w porcie. Ciekawe jakie jeszcze po drodze nas czekają niespodzianki …. ?

Kierujemy się prosto w drogę powrotną. Nie chce nam się za bardzo już krążyć po Kartagenie. Po minięciu Barranqullia jemy jeszcze obiad i dojeżdżamy pod dom.

Dziś jeszcze jedna niespodzianka nas czeka. Zaskakuje nas telefon z portierni, że na dole czeka na nas jakiś człowiek. Okazuje się, że przyjechał do nas urzędnik z DIAN, to taki tutejszy urząd celny. I coś niejasno tłumaczy że przyjechał nam załatwić, czy pomóc załatwić dokumenty na samochód. Ciekawe. Każdy urząd twierdzi co innego i w tej sprawie mamy już właściwie wszystko załatwione. Ale człowiek upiera się więc umawiamy się że przyjedziemy jutro do urzędu zobaczyć o co chodzi…..?

Dzień siedemset siedemdziesiąty drugi – 03.11.2020

———————