Przez Atlantyk – Dzień 22

Dzień dwudziesty drugi – 15.10.2018

Dziś bardzo ekscytujący dzień. Byliśmy zwiedzać statek z pierwszym oficerem Sergeyem. Okazał się być nad wyraz dobrym przewodnikiem. Oglądaliśmy jak to mój mąż mówi serce statku, całe jego wnętrze, bebechy. Zaczęliśmy od mostka kapitańskiego, gdzie jest szereg różnych urządzeń nawigacyjnych ,radary, i takie tam inne. Dwa niezależne systemy lokalizujące pozycję statku, autopilot. Same ciekawe rzeczy.

mostek kapitański

Tuż obok mostka znajduje się pomieszczenie szpitalne, dwa łóżka które w razie potrzeby są wykorzystywane. Blisko na zewnątrz znajduje się więzienie. Z żelaznymi pryczami, kratą w drzwiach. Podobno niedawno trafił się na pokrewnym statku Afrykańczyk, który ukrył się w ładowni. Zamknięto go zatem w więzieniu statkowym.

Bez tytuługg

Na pokładzie zewnętrznym Sergey tłumaczy nam jeszcze że znajdują się dwie dodatkowe tratwy ratunkowe, które wyrzuca się w razie potrzeby za burtę, gdzie otwierają się automatycznie.

Później idziemy siedem pokładów w dół, po schodach do ładowni. Możemy ponownie zobaczyć nasz samochód, a później przechodzimy wzdłuż statku, klucząc wśród  szeregów nowiutkich mercedesów i audi przeszliśmy kilkadziesiąt metrów schylając się ponieważ ten poziom ma tylko 1,74 cm wysokości. Tym pokładem przeszliśmy na sam dziób. Gdzie odgrodzone jest śluzą pomieszczenie w którym. System kołowrotów pozwala na przycumowanie statku linami w porcie. To naprawdę wyjątkowe miejsce wielkie łańcuchy przytrzymują niewidoczne kotwice. Poziom ten znajduje się blisko tafli morza. Raptem kilka metrów i wrażenia były niesamowite.

th

Potem kolejno idziemy na rufę, ponad 200 metrów (bo taka jest długość statku mniej więcej),  gdzie jest bliźniaczo podobne pomieszczenie, a grube liny nawinięte na kołowroty pozwalają przycumować statek w porcie. W tym miejscu widoczna jest również rampa, która opuszczana jest podczas załadunków i rozładunków. Następnie zwiedzamy serce statku. Centrum sterowania silnikiem oraz systemem zbiorników balastowych. Pomieszczenie było wyjątkowo ciche w porównaniu do hali, gdzie znajduje się sam silnik, bo tam hałas jest ogromy.

Po godzinnej wycieczce cali mokrzy wyszliśmy wreszcie na zewnątrz i pomimo upału wiatr ochładzał trochę nasze spocone ciała.

aa

Akurat był czas na lunch, rzuciliśmy się zatem zgłodniali na zupę, kurczaka, ryż i sałatki.

Po  południu głośne odgłosy z pokoju konferencyjnego, który jest prawie naprzeciwko nas wywabiły nas z kabiny. To losowanie drużyn do jutrzejszego turnieju koszykówki… Graliście kiedyś w koszykówkę na statku ro-ro?