Długość i skala przygotowań do kolejnego wyjazdu, już dawno przerosła nasze wyobrażenia i wystawiła naszą cierpliwość na wielką próbę…
Czasem sam się zastanawiam po co tyle zachodu i wysiłku 😉 Od ponad 3 lat jak osły z klapkami na oczach działamy tylko w jednym kierunku. I po co? Żeby spełnić marzenia…? Czy warto?
OCZYWIŚCIE !!!
Nasza rodzina i znajomi już dawno pewnie maja nas dosyć. Rozmawiamy tylko o jednym, wszystko podporządkowaliśmy jednemu celowi – kolejnej podróży. Systematyczność w odkładaniu kasy i konsekwencja w działaniu, pomimo że mordercze na co dzień, doprowadziły nasz szalony dla wielu pomysł do punktu, w którym niebawem zacznie się prawdziwa podróż. Z uwagi na to, że zdecydowaliśmy się ponownie na Amerykę Południową, stres przed wyjazdowy ogranicza się właściwie tylko do obawy czy nasz pojazd da radę i wytrzyma trudy tak długiej podróży. Mamy nadzieję, że tak. A na poparcie przedstawiamy dowody naszej ciężkiej pracy:
Jeśli chodzi o plan samej wyprawy, to oczywiście też jest. Co prawda nie jakiś szczegółowy, ponieważ chcemy mieć możliwość elastycznego poruszania się i zmiany kierunku podróży już na miejscu. Początek determinuje jednak port docelowy naszego rejsu przez Atlantyk, to znaczy Montevideo. Następnie pokręcimy się trochę po Urugwaju, a potem wjedziemy do Argentyny. Mamy tam kilkoro przyjaciół i miejsc do odwiedzenia. Tym razem nie planujemy pogoni na samo południe do Ushuaia w Argentynie. Chcemy za to odwiedzić Chilijską Patagonię, to znaczy pojechać Caratera Austral najdalej jak się da w dół. Kiedy tam dotrzemy zawrócimy o 180 stopni i udamy się w kierunku Peru, Boliwii i Ekwadoru.Na zielono po lewej z dużą dozą improwizacji zaznaczyliśmy planowaną trasę. Kontynent jest tak wielki, że odstępstwa od niej mogą być spore :). Generalnie zachodnią stroną Ameryki będziemy przemieszczać się na północ i tylko czas pokaże, czy nie zatrzymamy się na… Alasce …
——————————————————-
Miłym akcentem jest logo nowego projektu. Dziękujemy zaprzyjaźnionemu grafikowi za bezinteresowne stworzenie go: