394. Jak zostałem fryzjerem…

394 dzień wyprawy

Jedziemy w południe z Alim do Punta Azul. Połączymy w ten sposób dwie rzeczy. Po pierwsze postaramy się go tam „wybiegać” żeby miał mniej siły na późniejsze szaleństwa w domu. A trzeba przyznać że energii mu nie brakuje. To całkiem młody pies i zapewne to naturalne. Jednak dosyć męczące dla domowników… Zatem godzinka biegania a potem dla nas godzinka pracy w domu. I wczesnym popołudniem możemy wracać robiąc jeszcze po drodze zakupy.

A wieczorem fryzjer przyjechał do domu… To znaczy najlepszy z mężów wziął grzebień i pędzel w ręce i pomógł mi zafarbować odrosty. Taki mąż to skarb!!

27.03.2024

——————————————