Kambodża – pięćdziesiąty pierwszy dzień wyprawy

Witamy w Angkor. Dzień rozpoczął się o 6.30 w hotelowej restauracji gdzie zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy o 7.00 na zwiedzanie kompleksu świątyń. Umówiony dzień wcześniej kierowca tuk tuka podjechał na czas. Rozpoczęliśmy od Angkor Thom. To skupisko wielu świątyń. Najsłynniejsza z nich to Bayon. Świątynia zachwyca swoimi 216 twarzami wykutymi w kamieniach. Niektóre są ogromne. Podobno jest tak, że gdzie się nie obrócisz, tam zobaczysz przynajmniej 12 twarzy dookoła siebie. Wrażenie jest niesamowite. Ogrom budowli przytłacza. Jest jeszcze wczesny ranek, także mamy możliwość bez duszącego upału zwiedzić to miejsce. To bardzo ciasno wzniesione obok siebie, przypominające piramidy budowle, połączone wieloma ciasnymi korytarzami. Przechodzimy nimi pomiędzy poszczególnymi częściami świątyni. W czasach świetności w całym mieście jak twierdzą historycy mogło żyć około miliona ludzi, a był to okres kiedy w Londynie mieszkało zaledwie 50 tysięcy osób.

angkor 058
Następnie podjeżdżamy tuk-tukiem do Preah Khan, która jest niedawno odbudowana, w zasadzie ciągle trwają tam prace. Świątynia była wzniesiona w okresie buddyjskim, więc trochę różni się od poprzednich. Kolejno zwiedzamy kolejne świątynie z tak zwanego wielkiego kółka w obszarze Angkor, czyli Neak Pean, Ta Som, East Mebon. Można powiedzieć, że wszystkie są podobne, ale jednocześnie każda inna na swój sposób. Każdą wyróżnia coś innego. W szczegółach wykończenia pojawiają się trochę odmienne motywy. Każda budzi podziw dla Imperium Khmerów,które przez kilka wieków utrzymywały swoją potęgę.

angkor 096
Upał narasta z każdą godziną, w cieniu jest ponad 30 stopni. Całkowity brak wiatru również daje się we znaki. W pewnym momencie dnia lekko słabniemy i prawie odpuszczamy kolejne miejsca na naszej zaplanowanej liście. Mały odpoczynek w czasie przejazdu i lekki wietrzyk spowodowany jazdą nieosłoniętym tuk tukiem dodaje nam jednak sił. Twardziele z nas, nie ma co :).

angkor 171
Kierowcy tuk-tuków podchodzą coraz bardziej marketingowo do turystów. Każdy ma małą lodówkę, a w niej wodę, która w tym skwarze, jest po prostu niezbędna. Lunch w południe. Zatrzymujemy się dwa kilometry przed kultową świątynią Ta Prohm. Khmerskie dania oczywiście zostały zamówione. Duża część dań jest z dodatkiem mleczka kokosowego. Kuchnia nie jest pikantna, z niewielką ilością trawy cytrynowej i innych ziół.

« 1 z 2 »

Wielkie doznania czekają na nas w świątyni Ta Prohm. Całość porośnięta jest ogromnymi korzeniami drzew. Drzewa przez bardzo wiele lat w niesamowity sposób wrosły w kamienne budowlę. Teraz majestatycznie górują nad nimi powoli krusząc i oplatając je. Spotykamy tam starszego, chudego mężczyznę. Gestem dłoni woła nas i coś chce pokazać. Przeprowadza przez parę na wpół zawalonych korytarzy. Spośród prawie całkowicie skruszonego korzeniem drzewa muru, wyłania się nie całkiem jeszcze zniszczona płaskorzeźba. Momentalnie mamy skojarzenie z podobnym motywem widzianym w Tajlandii, w Aluthaii.

angkor 236
Oczywiście spotykamy znajomych z trasy. Tym razem są to ludzie z Palestyny, z którymi podróżowaliśmy do Phnom Penh oraz do Siem Reap. Pozdrawiamy serdecznie Azur’a i jego żonę.

angkor next 075
Wieczorem znowu lądujemy w dzielnicy restauracyjnej :). Zostało jeszcze trochę w budżecie na pożywienie :). Siedzimy w „pub street food house” i konsumujemy khmerskie dania. Zupę, rybę z przepysznymi sosami, oczywiście wszystko przy akompaniamencie jaśminowego ryżu. Pomimo późnej pory – jest po 19.00 – ciągle duszno jak w piekle. Gorąco jak w garnku z rosołem. Wentylatory pod sufitem ratują nam życie. Jutro mamy fantastyczny dzień „nic nie robienia”. Nie mamy żadnego planu, oprócz tego, że rano trzeba wstać i zjeść śniadanie w hotelu. Przedłużyliśmy pobyt w Siem Reap o jeszcze jeden dzień, także spokojnie mamy czas na słodkie lenistwo.

siem reap 033
Pomimo upału czas się wziąć w garść i zaplanować następne dni podróży. Z Siem Reap jest kilka opcji, niestety lot do Sikhanoukville już nie mieści się w budżecie, z powodu swojej wysokiej ceny. Jednak możemy płynąć łodzią do Battanbang, lub autobusem. Możemy też prosto do Bangkoku. Możemy też jeszcze się sprężyć i wrócić do Phon Penh by następnie pojechać nad morze. Ciągle nie mamy ustalonej wersji, ale jutro podejmiemy decyzję. Pierwszy raz to się zdarza. Na razie ciągle jest bardzo gorąco, mimo, że jest prawie 21.00