Kambodża – pięćdziesiąty dzień wyprawy

Jedziemy busem do drugiego z najważniejszych miejsc naszej wyprawy – Angkor Wat. To miejsce w pobliżu Siem Reap – niewielkiej miejscowości na południu Kambodży. Podróż z Phnom Penh zajmuje około 4-5 godzin. Zainwestowaliśmy 2 dolary więcej na osobę i nie jedziemy w czterdziestoosobowym autobusie, tylko dwunastoosobowym busem. Mijamy kambodżańskie wioski. Większość domów jest na konstrukcjach drewnianych, często pokryte liśćmi palmowymi. Posadowione w większości na drewnianych filarach/podporach. Mijamy wiele odcinków gdzie prowadzone są roboty drogowe. Wzmagający się upał daje nam się we znaki nawet w klimatyzowanym busie. Dojeżdżamy w końcu do centrum miasta, skąd bierzemy tuk tuka do zarezerwowanego dzień wcześniej przez internet hotelu. Miłe powitanie w recepcji szklanką chłodnego soku ugasiło nasze pragnienie. Nie ma to jak trzy gwiazdki. Hotel nas nie rozczarował. Czysty pokój, duże, wygodne łóżko, żadnych większych mankamentów. Jesteśmy usatysfakcjonowani. Może nawet bardziej niż bardzo. Po tych „norach” w których kilka razy nocowaliśmy, to naprawdę całkiem przyzwoity hotel.

angkor 008
Szybki orzeźwiający prysznic i bierzemy kolejnego tuk tuka na resztę dnia. Jedziemy na miasto w poszukiwaniu miejsca na obiad. Po drodze znajdujemy biuro Angkor Arlines, którego szukaliśmy w Phnom Penh bez skutku. Niestety nasze plany przelotu do Sihanoukville spalą chyba na panewce. Promocje cenowe opisane w internecie są już niedostępne. A normalna cena niewspółmiernie wysoka do odległości.
Kierowca zawozi nas w okolice Old Market. Z pośród wielu restauracyjek rozlokowanych w tym rejonie wybieramy spokojniejsze miejsce z dostępem do internetu. Dzisiaj ja decyduje się na spaghetti, tęsknie do europejskiego menu :), a moja druga połowa tym razem zamawia rybę z sałatką z mango. Przed świątynię dojeżdżamy chwilę po 16.00. Z zakupem biletu wejściowego musimy poczekać do 16.45, kiedy to otwarte zostaną kasy. Opłata 20$ od osoby za jeden dzień, lub 40$ za 3 dni nie jest mała. Ale jak się potem okazuje prace przy renowacji obiektów prowadzone są na dużą skale, tak więc nie jest szkoda takich pieniędzy. Decydujemy się na bilet jednodniowy. Uprawnia on do wejścia wieczorem na zachód słońca nad Angkor dnia poprzedzającego wstęp. Przed kasą czekamy chwilkę, aż zostaną wydrukowane nasze bilety wraz ze zdjęciem zrobionym przy okienku. Do głównej i największej ze świątyń dojeżdżamy w kilka minut. Droga prowadzi nas wzdłuż zbiornika wodnego otaczającego kompleks.

siem reap 167
Wysiadamy na parkingu naprzeciw głównego wejścia. Po kamiennych stopniach dostajemy się na groble łączącą bramę wejściową z drugim brzegiem. Po obu jej stronach widać ogromne kamienne wielogłowe węże. Przechodzimy dalej gdzie za bramą ukazuje się nam ogromna przestrzeń, a na środku wznosi się pięć głównych wież. Najwyższa z nich, 65 metrowa góruje nad pozostałymi. Całość otoczona jest murem o wymiarach 1300m na 1600m. W zachodzącym słońcu obchodzimy cały teren próbując uchwycić zmieniające się kolory kamiennych budowli i rzeźb. Pierwszy kontakt z Angkor mamy za sobą. Wiele widzieliśmy wcześniej zdjęć i czytaliśmy opisów tego miejsca. Żadne nie oddaje w pełni piękna i ogromu Angkor Wat. Do miasta wracamy tym samym tuk tukiem, który czeka na nas na parkingu.

angkor next 098
Wieczorem jemy kolację w Siem Reap. Khmerskie jedzenia zaczyna mi coraz bardziej smakować. Zamawiam regionalne danie „amok”. To mieszanka mięsa i przypraw, podawana w liściach bananowca, specjalnie spiętych w miseczkę. Do tego podawany jest ryż. Smak jest odlotowy. Po spokojnej, długiej walentynkowej kolacji czujemy się zrelaksowani. W drodze do hotelu podchodzimy do kilku z brzegu kierowców tuk-tuka. Chcemy któregoś umówić na jutro. Ten, którego polecono nam w hotelu, zdecydowanie jest mało zaangażowany, wobec tego rezygnujemy z jego usług. Kolejnego kierowcę umawiamy na 7 rano po kilkunastu minutach twardych negocjacji ceny. Jutro kolejny dzień spotkania z Angor.