Kolumbia – Dzień 801

Coraz gorzej. Gardło boli, ogólne rozbicie. Czyżby korona…? Ale że oboje? Symultanicznie. Gorączki nie mamy, ale ogólne osłabienie daje znać o sobie. Nie chce nam się nigdzie chodzić. Trochę pracujemy, czy raczej zmuszamy się do pracy. Krzysiek zrobił najdłuższy film, jak do tej pory, ponad 25 minut. Ja nie wiem, jak nasi widzowie to wytrzymają, ale może dadzą radę…

Kupiliśmy aspirynę i będziemy się leczyć. Wczoraj kupiliśmy inne prochy. Farmaceuta trochę nas chyba zrobił w ciula, bo 3500 Peso (3,5 PLN) chciał za jedną jakąś tabletkę „gripeksu” tutejszego. Nie dyskutowaliśmy, tylko zapłaciliśmy za sześć sztuk. Po trzy na głowę . Wypiliśmy jeszcze po szklaneczce soku pomarańczowego świeżo wyciskanego na ulicy. I w drogę. Do hotelu.

Ma to sens, bo tu łóżeczko czeka, wszystko dobrze. Odpoczynek i chory na raka Walter White z serialu „Breaking Bad”. Jakoś trzeba sobie umilić wieczór. Swoją drogą ciekawe studium przypadku, jak to człowiek się znieczula i uodparnia na zło świata…

Dzień osiemset pierwszy – 02.12.2020

———————