Przez Atlantyk – Dzień 19

Dzień dziewiętnasty – 12.10.2018

Przygotowania do sztormu ciąg dalszy. Na pokładzie trwa akcja przypinania pasami wszystkich luźnych elementów, podobnie jest w niektórych pomieszczeniach. Poczułam się nieswojo.

– Boisz się? – spytał mnie mąż.

– Nie – odpowiedziałam, ale przypomniał mi się kawał,  jak Bóg zgromadził na jednym statku wszystkie złe kobiety i rozpętał sztorm… Nie komentowałam niczego.

Rano lekkie śniadanie. Tosty, jajecznica, pomarańcze i croissanty. Otworzyłam nasz domowy truskawkowy dżem, który zabraliśmy ze sobą. Po prostu bajeczne… prawie jak gofry…

IMAG7653

Dzień upływa spokojnie. Można powiedzieć, że nic się nie dzieje. Bomba wybucha dopiero wieczorem, bo kolacja w mesie oficerskiej przedłuża się, przedłuża się i przedłuża się… Pasażerowie kręcą się nerwowo w swojej mesie, która bezpośrednio przylega do oficerskiej, a prawdę mówiąc jest jej niejako przedłużeniem z osobnym wejściem. Katarina, niemiecka Greczynka próbuje raz i drugi wbić się na imprezę, korzystając z tego, że oficerowie zapodali greckie przeboje. Okazało się, że jeden z Bułgarów mieszka w miejscowości położonej bardzo blisko granicy, stąd jego upodobania do tego rodzaju muzyki.

My tradycyjnie jak to Polacy, idziemy do kabiny po gościniec. Jak ktoś ma swoje szkło to zawsze łatwiej… Jak ludzie siadamy przy oficerskim stoliku i się zaczynają nocne polsko – bułgarskie rozmowy. Trwa to i trwa do północy. Co chwila tylko kolejna Stolichnaya przyjeżdża na stół, a naszej żubrówki już dawno nie ma. Złażą się po kolei wszyscy pasażerowie. Najpierw oczywiście pojawia się Isabelle, bo jej wszędzie pełno, potem Rainhold z Kateriną i na końcu nawet Tom z Eveline lądują w oficerskiej mesie. Wszyscy szczerze zdziwieni jak tu pić czysty alkohol, ale przecież nie wypada zaprotestować. Gorąco. Na koniec, jak już wszyscy zaczęli czuć zmęczenie, pojawił się jeszcze Willy, mąż Isabelle. Rozpoczyna się wątek diamentowy. Willy był jubilerem, robił najpiękniejszą biżuterię z diamentów (przynajmniej tak twierdzi, pokazując zdjęcia na swojej komórce). Padają jakieś bajońsko wysokie ceny, których nawet nie pamiętam, bo czy to było pięć tysięcy euro, pięćdziesiąt czy pięćset tysięcy  za kolię, to kto by to spamiętał i w ogóle o co chodzi. Ale ja się w to nie mieszam, to nie moja bajka.

W każdym razie Sergey, pierwszy oficer zapalił się bardzo do pomysłu diamentowego interesu, oczy mu błyszczą, patrzy na Willego, a jego dłonie już trzymają diamenty. Wirtualnie oczywiście.

Nie zmienia to faktu, że nawet zajęty rozmową o diamentach, wielkiej kasie, albo patrząc w oczy najpiękniejszej kobiety na pokładzie, momentalnie reaguje kiedy kapitan zapyta o coś, to choćby nie wiem jak był „zmęczony” czy rozproszony, odpowiada momentalnie i konkretnie. I to w punkt. I tu punkt dla niego.

Po północy jesteśmy już w kabinie. Jutro nowy dzień.