Boliwia – Dzień 280

Dzień dwieście osiemdziesiąty  30.06.2019

Jak przystało na niedziele od rana trwają ponownie intensywne prace w kuchni. I ponownie jak na polska tradycję przystało będzie rosół… Ale żeby było jeszcze bardziej polsko to na drugie danie robimy mielone z ziemniakami i kalafiorek. Do tego sos grzybowy, z patagońskich grzybów, podarowanych nam jeszcze przez Jacka z Esquel. Wszyscy tu na misji tęskna za polskim jedzeniem i są monotematyczni w menu obiadowym. My również cieszymy się z tego bo możemy odpocząć od jedzenia na mieście, które jakoś nam nie służy w Boliwii…

mde

Pozwalam żonie trochę poleżeć i odpocząć, bo ciągle ja trzyma choroba. Nawet wczoraj nie czekając na wizytę u lekarza, bo ubezpieczyciel się nie odzywał, z pomocą padre Maxa nabyliśmy jakiś „lekki” antybiotyk i zobaczymy czy pomoże… Zatem ponad godzinkę sam gotuję rosół i przygotowuję inne pierdoły. Potem już razem kończymy i jak zwykle o 12.30 zasiadamy do stołu. Mielone smakują też Wilsonowi i Carlosowi, są już przyzwyczajeni do polskiego jedzenia. Nawet Maria, kucharka stara się gotować trochę po polsku 🙂

dav dav

Po obiedzie znikamy szybko i leczymy się dalej w swoim pokoju. Nie ma co szarżować ze zdrowiem nie ma żartów 🙂