Dzień pięćset pięćdziesiąty szósty – 01.04.2020
Wpisywałam właśnie datę do tego postu i wyobraziłam sobie, jak to będzie, gdy przyjdzie czerwiec, a my ciągle będziemy na tej kwarantannie, zamknięci na kampingu, z reglamentowanym jedzeniem. Nie wiadomo co robić, ale się nie poddajemy, pomimo, że nastroje czasem średnie i sytuacja ogólnie frustruje, choć wiele osób popukało by się w głowę, bo jednak z ich punktu widzenia mamy super, hiper extra, super plaża, super pogoda, to nic, że sól zżera wszystko i jest wszędzie…
W każdym razie liczymy na to, że może to się wszystko jakoś ułoży, próbujemy nie zgłupieć i robić swoje rzeczy, dbając też o kondycję (niektórzy…). Zrobiłam dziś guarapo z ananasa, czyli taki napój fermentowany z dodatkiem czegoś słodkiego (u mnie panela jeszcze z Ekwadoru). Ananasa zjadasz, a do guarapo wykorzystujesz tylko skórkę. Trzy dni stoi w cieple i fermentuje. Potem pijesz schłodzone…
Pracujemy dziś cały dzień. Ja piszę książkę, Krzysiek dzielnie pracuje nad filmami, bo to jednak dużo roboty i cierpliwości potrzeba, bo komputer się zacina i nie daje rady pamięciowo z taką ilością materiału, jaką mamy.
—————————————-