Boliwia/Brazylia – Dzień 261

Dzień dwieście sześćdziesiąty pierwszy 11.06.2019

Poranek po przespanej nocy w pokoju z klimą to jest to… Nawet w nocy temperatura na zewnątrz utrzymuje się w okolicach 25 stopni. Ostatnio coraz częściej zdarza nam się zostawać dłużej niż jedną noc w jednym miejscu, tak też i tym razem robimy. Hotelik nie oferuje śniadania, więc na głodniaka zbieramy się, łapiemy tuk – tuka i za 5 PLN jedziemy jakieś 3 km do centrum a właściwie do portu. Plan na dziś – BRAZYLIA. W kapitanacie pytamy się czy potrzebna jest nam jakaś odprawa i pieczątka w paszporcie. Ale okazuje się, że jeśli tylko chcemy jechać na parę godzin, to nic nie potrzebujemy. Za 10 Boliwianos od osoby  kupujemy bilet na łódź, która kursuje na drugą stronę rzeki. Przeprawa nie jest długa, około 10 minut i już jesteśmy na drugiej stronie. Przechodzimy przez nikogo nie zaczepiani. To znaczy mijamy urzędników brazylijskich jak gdyby nigdy nic. Zaraz za budynkiem zaczepiają nas taksówkarze, ale ignorujemy oferty podwózki. Przez następną godzinę próbujemy znaleźć coś ciekawego w tym brazylijskim granicznym miasteczku, jednak bezskutecznie…

dav

Brazylijska miejscowość Guayara – Mirin.  W zasadzie miasteczko nie różni się wiele od boliwijskiego swojego sąsiada. Może trochę bardziej puste, trochę bardziej

Wszystkie uliczki w układzie prostokątnym, jak większość zresztą w Ameryce, nie kryje niczego ciekawego. Zwykłe parterowe budynki, jeden spory plac z kościołem. Kilka sklepików do których wchodzimy w poszukiwaniu kawy. Jednak znowu porażka, bo maja tylko rozpuszczalna, lub mieloną. A nam marzy się jakaś normalna w ziarnach. W końcu jesteśmy w rejonie gdzie rośnie kawa…

Wchodzimy wreszcie do jakiejś knajpki z bufetem i wybieramy z menu mięsko ryż i jakieś sałatki.

Powrót na stronę Boliwijska okazuje się być dwa razy droższy (ciekawe…), ale może to kwestia różnicy w sile nabywczej pieniądza. Idziemy ponownie kapitanatu portu. Może to określenie na wyrost, ale kilku znudzonych mundurowych w pomieszczeniu z klimą to już jakiś urząd…Jednak ponownie pomimo, że mamy numer rejestracyjny barki od Mariusza, nic nie wskóraliśmy. Podobno nie ma już tej ekipy z przed kilku lat, która może coś wiedzieć. Dziwne… To na co im numery i konieczność rejestracji każdej łodzi… 🙂

dav

Wracamy wczesnym popołudniem do hotelu i korzystamy z dobrodziejstw klimatyzacji…

—————————————————-